A w Poznaniu: Czekalska + Golec, Catering dla najdłużej przebywających w galerii gości

Kilka wolnych, samotnych godzin, jakie ostatnio miałam do dyspozycji w Poznaniu, poświęciłam na bezproduktywne snucie się po galerii... handlowej, ale gdy tylko zrozumiałam swoje beznadziejne położenie, szybko pobiegłam w stronę starówki. Nie powiem, żeby było mi miło w towarzystwie ekstremalnej, lutowej wichury i skromnie zacinającej w poziomie mżawki. Trzeba było się gdzieś ukryć...

Galeria Miejska Arsenał. Sam środek Starego Rynku w Poznaniu. To ten budynek za rzeźbą, z plakatem, na którym znajduje się plakat, który reklamuje rozpoczynającą się już za chwilę wystawę plakatu :).

To moja pierwsza wizyta w tym miejscu, prawdopodobnie dlatego, że zwykle zwiedzam/odwiedzam Poznań niechlujnie, bez planu, na chwilę. Muszę to kiedyś zmienić, bo galeria sztuki współczesnej w samym sercu miasta, wraz z bardzo dobrze zaopatrzoną księgarnią tematyczną, zdecydowanie zachęciły mnie do bliższego poznania... yyy Poznania. 

Ta stara szmata to „Secret Direction Sadżadża/Musalla” / bawełniany dywanik modlitewny pokryty w całości wegetariańską sierścią kota perskiego. Tak głosi plan wystawy. 

W Galerii Arsenał pada pytanie z serii fundamentalnych. Kto ma prawo żyć, a kto nie? – wydawałoby się, że tylko Bóg może o tym decydować, jeśli oczywiście zakładamy Jego istnienie. A jednak na Ziemi łaskawym sędzią albo bezdusznym katem jest człowiek – tak się przyjęło, że to on, mimo że śmiertelny, rości sobie prawo do decydowania o losie innych istot.

Tatiana Czekalska i Leszek Golec interpretują piąte przykazanie dosłownie, a swoją sztuką wyrażają zdziwienie, że inni nie widzą oczywistego: „Nie zabijaj” nie precyzuje przecież, że chodzi wyłącznie o ludzi. Masz, człowieku, nie zabijać w ogóle. Czemu więc to robisz? Czekalska i Golec nie zatrzymują się przy wierze chrześcijańskiej – wspominają o wielkiej czułości wschodnich religii i kultur wobec wszelkich żywych istot, w tym tych najdrobniejszych, o których nawet nie myślimy na co dzień.

Z tej uważności i czułego zainteresowania wyrosła wystawa, na której miłości i ciepłych uczuć w ogóle nie widać. Jest chaotycznie, dziwnie i... brudno? To niekoniecznie wada, bo kiedy wszystko jest takie nieoczywiste, być może z większą chęcią rozglądamy się za rozwiązaniami zagadek i pilniej śledzimy to, co napisane w programie. A plan wystawy prześledzić warto, bo znajduje się tam naprawdę wiele odpowiedzi – bez tego zrozumienie, o co chodziło autorom, wydaje się wręcz niemożliwe.


„Catering dla najdłużej przebywających w galerii gości” to historia artystycznego zbieractwa. Artyści kolekcjonują stare przedmioty, które mają swoją historię, związaną z rozpadaniem się w ramach upływającego czasu. Przykłady? Proszę bardzo. Biblia nadjedzona przez pracowitego owada, który dostał nawet swoje imię! Niepowtarzalny i trwały ślad jego pracy to właśnie owe zniszczenia, którym autorzy wystawy nadali wyższy sens i ustawili w szeregu ze sztuką człowieka. W galeryjnej przestrzeni sami stworzyli niewiele i właśnie tym dziwnym minimalizmem pobudzają nasze myślenie. Czułość wobec wszelkich istot w minimalistycznym ujęciu ma mieć wymiar kontemplacyjny, choć – przyznaję – mi ciężko było kontemplować wśród tych porozrzucanych staroci. 


Czekalska i Golec pokazują empatię, poczucie ponadgatunkowej wspólnoty, mają też odwagę i poczucie humoru, które pewnie powinnam nazwać wznioślej, na przykład dystansem do siebie jako istoty ludzkiej. Najwięcej mojej uwagi zebrały wiszące na środku głównej sali wystawowej aniołki, które czekały na gości z winogronami, swobodnie obracając się wokół własnej osi. Pod nimi, dla chętnych, miska wegańskiej, suchej karmy dla kotów. Nie od dziś wiadomo, że ludzie przesadzają z panoszeniem się w ekosystemie i nadawaniem swojego rytmu. 


A tu ukrzyżowany Jezus leży na modlącej się Matce. Czasem naprawdę trudno złapać sens i zobaczyć coś więcej niż prowokację.

Co mogę powiedzieć o tej wystawie? Że chyba rozumiem i chyba... do mnie nie trafia. W razie czego do połowy marca możecie zajrzeć i wyrobić własne zdanie. Wstęp wolny, a na dole księgarnia pełna wszystkiego, nawet archiwalnych numerów magazynów o sztuce i książek sprzed 25 lat. Kupiłam tam m.in. bardzo sprytnie ułożony album  Magdaleny Abakanowicz z 1995 roku. Za 30 złotych. Jeśli nie po catering, to może po dobrą książkę warto?

Poniżej opis obiektów, które można obejrzeć w Arsenale. Sporo rozjaśnia:



Czekalska + Golec, Catering dla najdłużej przebywających w galerii, 24.01 – 15.03.2020
kuratorka: Bogna Błażewicz
Poznań, Galeria Miejska Arsenał, Stary Rynek 6, wstęp wolny

Komentarze

Obserwatorzy

Copyright © okołonotatki